Nasz
Dziennik 27.12.2001
Budżet dla mniejszości narodowych Czas na zasadę
wzajemności
Mniejszości narodowe w Polsce posiadają
przywileje i prawa, o które trudno Polakom w sąsiednich państwach.
Mniejszości niemiecka, białoruska czy litewska w Polsce oprócz praw
politycznych corocznie otrzymują dotacje z budżetu na działalność
kulturalną, wydawniczą, oświatową. Przykładowo w przyszłorocznym budżecie
resortu edukacji środki na dotacje oświatowe dla mniejszości wzrosną o 42
proc., podczas gdy dla polskich samorządów tylko o 4 proc. Tymczasem
Polacy w Niemczech nie są nawet uznawani za mniejszość narodową i podobnie
jak na Białorusi czy Litwie budżet Niemiec nie przeznacza dla nich żadnych
kwot. W polskim
budżecie największe środki na mniejszości narodowe zostały przeznaczone w
ramach Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu w postaci subwencji
oświatowych. W Polsce jest 620 szkół i placówek z dodatkowym językiem
mniejszości narodowych, do których uczęszczało w zeszłym roku szkolnym
41.905 uczniów. Największą grupę stanowi mniejszość niemiecka - 31.365
uczniów w 345 placówkach. Kolejna grupa to Białorusini - 3.763 uczniów w
40 placówkach. Spora jest też liczba uczniów deklarujących przynależność
do kaszubskiej mniejszości etnicznej - 2.761 uczniów w 44 placówkach. Na
dalszych miejscach są Ukraińcy - 2.689 uczniów w 136 placówkach, Litwini -
809 uczniów w 23 szkołach, Łemkowie - 131 uczniów w 15 placówkach.
Mniejszość żydowska w Polsce prowadzi tylko jedną jednoklasową placówkę.
Przewiduje się, że w obecnym roku szkolnym liczba uczniów mniejszości
wzrośnie nawet do około 48 tys. System dotacji oświatowych przewiduje, że
za samą przynależność do mniejszości należy się zwiększenie zwyczajowej
dotacji na jednego ucznia o 20 proc. a nawet 50 proc., jeśli liczba
uczniów w szkole nie przekracza 42. W 2000 roku oznaczało to, że podatnicy
tylko z tego tytułu zapłacili około 14 mln zł. W tym roku była to kwota
17,5 mln zł. Ze wstępnych przewidywań przyszłorocznego budżetu wynika, że
kwota ta w sytuacji ogólnych cięć budżetowych wzrośnie o około 42 proc. i
wyniesie prawie 25 mln zł. Dla porównania subwencja oświatowa dla polskich
dzieci wzrośnie o 4 proc. Również podręczniki szkolne dla tych uczniów
finansowane są z budżetu polskiego resortu edukacji. W 1999 roku
kosztowało to podatnika nieco ponad 2 mln zł, w tym roku 3,4 mln zł, ale
już w przyszłym roku zapłacimy około 4,2 mln zł. Kolejne 2 mln zł pójdą na
dofinansowanie szkół mniejszości narodowych i etnicznych w zakresie
kosztów związanych z reformą oświatową. Oprócz tego resort edukacji
postanowił przeznaczyć około 500 tys. zł na aktywizowanie dzieci
cygańskich. O tej ostatniej mniejszości nie zapomniało też Ministerstwo
Spraw Wewnętrznych i Administracji. W projekcie ustawy budżetowej
przeznaczono 2 mln zł na aktywizację społeczności cygańskiej w
województwie małopolskim. Pilotażowy program obejmuje sprawy edukacji,
zdrowia, walki z bezrobociem, czy upowszechniania wiadomości o kulturze
tej mniejszości.
Zabrać
Instytutowi Pamięci Narodowej
Jedynie projekt budżetu
Ministerstwa Kultury przewiduje zmniejszenie dotacji na działalność
kulturalną mniejszości narodowych do około 1,7 mln zł. Posłowie z sejmowej
Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych, w większości związani z jakąś
grupą narodowościową na terenie Polski, przyjęli tę sumę z niedowierzaniem
i niemal przerażeniem. Dotychczas bowiem nakłady budżetowe corocznie
ulegały zwiększeniu. Jeśli w 2000 roku resort kultury na mniejszości
przeznaczył prawie 5,2 mln zł (z tego 2,5 mln na dofinansowanie
czasopism), to w tym roku była to suma ponad 6 mln zł (z tego 2,6 mln na
czasopisma). Suma 1,7 mln zł stanowi więc poważny regres w dotychczasowej
tendencji do zwiększania środków na mniejszości narodowe. Jest to
spowodowane ogólnie trudną sytuacją tego resortu. Według słów wiceminister
Aleksandry Jakubowskiej, projekt budżetu resortu w porównaniu z
tegorocznym zmalał o 33 proc. Takie wyjaśnienia nie zadowoliły jednak
posłów. Przygotowują oni specjalną opinię dla Komisji Finansów, w której
domagają się zwiększenia nakładów na mniejszości o 4 mln zł. Proponuje
się, by 2 mln zł zabrać z budżetu Instytutu Pamięci Narodowej (w projekcie
przyszłorocznego budżetu IPN miałby otrzymać kwotę około 47 mln zł),
natomiast resztę z budżetu KRRiT lub z funduszy celowych.
Polaków nie
rozpieszczają
Podstawowym problemem Polaków mieszkających w
Niemczech jest to, że nie są oni uznawani przez władze niemieckie za
mniejszość narodową. Niemiecki rząd federalny uznaje ich za obywateli
niemieckich polskiego pochodzenia. To zamyka drogę nie tylko do
preferencji wyborczych, ale również do dotacji budżetowych. Suma pieniędzy
przekazywanych przez rząd federalny na działalność Polaków w Niemczech od
lat się nie zmienia i wynosi corocznie około 400 tys. marek. Osobą
odpowiedzialną za podział tych pieniędzy jest pełnomocnik rządu
federalnego do spraw mediów i kultury, a jeszcze wcześniej należało to do
obowiązków komórki niemieckiego MSW zajmującej się m.in. przesiedleńcami i
Niemcami na wschodzie. Niemcy podpisali jedynie Ramową Konwencję o
Mniejszościach Narodowych, nie precyzując jej żadnymi ustawami. Podczas
podpisywania tej Konwencji Niemcy zastrzegli, że wobec braku w niej
definicji mniejszości narodowej, sami je określą. W ten sposób za
mniejszość narodową na terenie Niemiec uznano tylko Duńczyków i
Serbołużyczan. Jednym z warunków przyznania dotacji na polską imprezę
kulturalną jest to, by obejmowała swym zasięgiem co najmniej trzy landy.
Aby spełnić ten wymóg, bardzo często organizacje polonijne porozumiewają
się z niemieckimi partnerami, w wyniku czego imprezy organizowane tą drogą
zatracają polski charakter. - Często z takich imprez nic dla Polonii nie
wynika, nie ma tam nawet informacji o polonijnym charakterze imprezy
kulturalnej - uważa Aleksander Zając, szef Konwentu Organizacji Polskich w
Niemczech. - Ponadto rząd federalny arbitralnie decyduje o tym, komu i ile
przyzna dotacji, nie informując Konwentu o swych poczynaniach względem
Polonii - dodaje Zając. Podobnie niekorzystna sytuacja istnieje w
stosunkach z władzami landów. - Bardzo często landy uważają, że wspierają
Polonię, jeśli na swój festiwal zaproszą jakąś kapelę z Polski - mówią
działacze polonijni. - Nie dostajemy żadnych rządowych dotacji na
polskie szkolnictwo, strona niemiecka nie umożliwia nam też żadnego
dostępu do lokalnych mediów: radia i telewizji, nie są również przez nią
dofinansowywane nasze pisma - powiedział Zając. Działacze polonijni
informują też, że organizacje mniejszości niemieckiej w Polsce otrzymały w
ramach dotacji około 26 mln marek. - To jeden z argumentów urzędników
niemieckich. Kiedy pytamy o rządowe dotacje, odpowiadają nam, że skoro
Niemcy dotują swą mniejszość w Polsce, to i państwo polskie powinno robić
podobnie - mówią działacze niemieckiej Polonii. - Rząd białoruski w
żaden sposób nie pomaga tutejszym Polakom - uważa Wiesław Kiewlak,
wiceprezes Związku Polaków na Białorusi. - Nie mamy żadnej pozycji w
budżecie, żadnych dotacji na działalność kulturalną, oświatę czy polską
prasę, czasami dostaniemy za darmo salę na koncert. Sumy, które dostają
mniejszości narodowe w Polsce, nawet nam się nie śnią - kontynuuje
Kiewlak. Szef ZPnB przypomina, że ostatnio białoruskie władze wpadły na
pomysł, by od pomocy dostarczanej przez Wspólnotę Polską (stowarzyszenie
finansowane głównie z budżetu polskiego Senatu) pobierać 30-procentowy
podatek. - Aby potem wykorzystać tę pomoc, musimy uzyskać zgodę od urzędu
celnego. Sytuacja jest tak ciężka, że kserujemy podręczniki, a zgodę na
polską szkołę trudno nam uzyskać nawet na terenach, gdzie Polacy
stanowią 90 proc. społeczności - dodaje. Podobna sytuacja jest na
Litwie. Tamtejsi Polacy też nie są w żaden sposób zasilani z budżetu. Nie
dostają dotacji ani na oświatę, ani na podręczniki, ani na działalność
kulturalną.
Wieloletnie
zaniedbania
Pomimo zmniejszenia dotacji z Ministerstwa Kultury
wzrastają subwencje z resortu edukacji, co w globalnym rozliczeniu oznacza
dalszy wzrost nakładów na mniejszości narodowe w Polsce. Ich sytuację
powinna jeszcze poprawić zaproponowana przez Komisję Mniejszości
Narodowych i Etnicznych ustawa o mniejszościach narodowych. Zgodnie z nią
powołany ma być specjalny urząd, który objąłby opieką wszystkie
mniejszości. Ponadto w projekcie jest m.in. zagwarantowane prawo do
podwójnego nazewnictwa topograficznego czy drugiego języka urzędowego.
Trudno doszukać się jednak podobnych przywilejów dla polskiej mniejszości
nawet w państwach, których mniejszości w Polsce są traktowane w komfortowy
sposób. Jest to konsekwencją wieloletniego niestosowania przez polski rząd
zasady wzajemności. Daniel Pawłowiec
|